05.11.2011 19:35
A dalej...
Shadow jako jedyny motocykl w domu, jak jedynie dziecko, był tak dopieszczany i tak zadbany, że nikt nie chciał nam uwierzyć, że nie jest nowy ;) Polerowanie chromów, woskowanie lakieru, nawet chromowanie stelarzy które były specjalnie robione, zeby się nie drapał... itd.... do czasu ;)
Kiedy w końcu minęła okropna zima, w końcu mogłam iść na kurs na prawo jazdy.... hura.... i du...a przez 3 tygodnie co 2-gi czasem 3-ci dzień dzwoniłam do Pana z kursu, który cały czas nie chciał zacząć kursów, bo twierdził, ze jeszcze za zimno itd... w końcu się doczekałam, reweacja ;) ale zaraz, ja chcę jeździć, teorię mam opanowaną od kilku lat, mam przeciez już prawo jazdy - to nie ma znaczenia i tak swoje godziny musiałam wysiedziec na lekcjach - nie powiem, mimo początkowych buntów okazało się, ze kilka przepisów się zmieniło ;) i w końcu przyszedł dzień mojej upragnionej pierwszej lekcji hip, hip, hura..... Hura krzyczałam tylko przez pierwsze kilka minut, później już tylko coraz większe oczy miałam, z każdą minutą coraz bardziej wszystko mnie bolało. Dosłownie wszystko - wówczas uświadomiłam sobie ile mam w sobie mięśni, o których istnieniu nie wiedziałam. Pierwsze dwie godziny upragnionych od lat jazd i .... zgrzyt... nic mi nie wychodzi, nie mogę utrzymać równowagi, wszystko dzieje się za szybko i jeszcze kierunkowskaz każą mi włączać a jak nie wyłaczę to brzęczą - wyłącz.... a ja mam przecież tylko dwie ręce i to właśnie te, które trzymam aktualnie kurczowo na kierownicy - czym mam to właczyć i wyłaczyć? nosem? Mój instruktor mysłałam, ze się posi....a ze śmiechu, szkoda troche, że go nie nagrałam wtedy i że siebie nie nagrałam, bo była by teraz masa śmiechu ;) Nic to. Pierwsza lekcja minęła, Krystian - mój przystojny instruktor twierdzi, że mi naprawdę swietnie poszło jak na kogoś kto nigdy wczesniej nie siedział za kierownicą motocykla, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie ze wsytdu, że tak marnie mi poszło - przeciez mu nie wierzę, nie wazne co on mówi - za to mu pacą ;) Tak strasznie mnie wszystko bolało po tej lekcji, ze nie mogłam do samochodu wsiąść i bałam się ruszyć, bo drganie nóg powodowało niekontrolowane dociskanie gazu. Kiedy weszłam do domu powiedziałam, że rezygnuję. Usłyszałam śmiech z ust mojego i temat sie zakończył. Dwa dni później lekcja poszła już trochę lepiej, już troche mniej bolało, już nawet do 20 km/h rozwijałam prędkość i już nie robiłam z motoru hulajnogi !!!! postęp !!! a to znaczy, ze skoro jest postęp, to jest szansa, ze tego da się nauczyć ;) Z godziny na godzinę było lepiej, wszyscy mnie chwalili aż przyszedł czas wyjechać na miasto. W domu od zawsze był samochód, wiec zawsze wszędzie autem, sama juz miałam samochód więc ruch uliczny mi nie straszny, poprzedni sezon przejeździłam jako plecak i spoko, a kiedy miałam wyjechać za bramę ośrodka myślałam, ze zemdleję. Ogarneło mnie takie przerażenie, ze zaraz jak tylko wyjadę to mnie ktoś przejedzie, że bedę zawalidroga itp tysiac mysli na minutę. Wyjechałam, pierwsze pasy i co ? i oczywiście jadę po białym nie po czarnym - w słuchawce słysze pomruk, drugie pasy i znów po białym nie po czarnym - słyszę warczenie. Już mysłałam, że zestaw się popsuł, aż tu nagle trzecie pasy - ja oczywiście znów po białym a mój instruktor w te głosy - jeszcze raz po białym przejedziesz to ja przejadę Ciebie - uwierzcie lub nie, ale do dziś dnia nie wjeżdzam na białe paski na przejściu dla pieszych ;) stres połączony z tą groźbą tak wrył mi się z mózg, ze naprawdę je omijam ;)
1/06/2010 w końcu kupiłam ten wychodzony motor. Rany ile z tym było problemów, ten nie taki, ten nie dobry, ten po przejściach, ten jakiś trefny. W końcu się udało, wypatrzyliśmy piękną Hondę CBF600 w Łodzi. Dzwonię do właściciela i mówi mi, ze albo dziś albo za 3 tygonie bo jutro rano wyjeżdza za granicę. No to lecimy na łeb na szyję. Ogładamy, testujemy jeszcze raz wszystko sprawdzamy i dogadujemy i mam - pierwszy raz w życiu sama sobie kupiłam prezent na dzień dziecka. Tylko teraz trzeba zdać prawo jazdy - bez niego przeciez nie będę jeździła ;)
10/06/2010 W końcu dzień egzaminu. Jak to w ośrodku, wszyscy poddenerwowani, każdy ma jakieś swoje wizje jak zdać, co zrobić, żeby było dobrze. Kiedy po pisemnym moja grupa weszła na plac, egzamin jeszcze trwał dla poprzedniej grupy. U nich z 7 osób już 5 odpadło. No to ładnie się zapowiada. Dwie kolejne osoby - zdała tylko 1. Rzeźnia. Ładnie się zaczyna. A u nas w grupie ;) śpiewajaco. Każdy po kolei wyjeżdzał z placu i tylko jeden chłopak wrócić ze skwaszoną miną, reszta wszyscy zdali - włacznie ze mną. Nie wierzę, zdałam !!!!!!! ;) ;)
16/06/2010 - odebrałam prawo jazdy !! teraz już mogę wsiąść na motor, teraz już mogę wyjechac na ulicę, już mi wolno jeździć ;) ;)
Wyjechałam.... po mniej więcej 20 minutach .... zatrzymałam motor i .... gleba !!!!!! Nie utrzymałam go. Emocje, brak doświadczenia, ciężar.... nie utzymałam go. Przy "0" prędkości po prostu się położył na bok a już w pewnym przechyle nie było siły żeby go spionizować. Porażka, ale wstyd ..... Ale pierwszy dzień.... Ile emocji ;) ;) ;)
Komentarze : 4
komórkowy aparat.... profanacja ;) nie, nie, ja jednak wolę tradycyjne metody uwieczniania rzeczywistości ;) komórka jest do odbierania maili przecież nie do robienia zdjeć ;)
U mnie było całkiem na odwrót. Prawko w kieszeni przeleżało .. 20 lat. Na motór doczekałem się w tym sizonie. Daję piąteczkę. p.s. Daj jakieś fotki z dzisiejszej przejażdżki.. bo ja zły jestem, sam na siebie, że motór już do wora spakowałem, a tu TAKA pogoda. Mogłem wziąć motór od kumpla, ale poszed do roboty :/ ZŁO.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (3)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)